wtorek, 22 grudnia 2015

Warto mieć marzenia, doczekać ich spełnienia :)

"Mój Bóg jest głodny
ma chude ciało i żebra
nie ma pieniędzy
wysokich katedr ze srebra

Nie pomagają mu
długie pieśni i świece
na pierś zapadłą
nie chce lekarstwa w aptece

Bezradni
rząd ministrowie żandarmi
tylko miłością
mój Bóg się daje nakarmić"
/ J. Twardowski

Zróbmy Bogu niespodziankę, świętując Jego kolejne narodziny, nakarmmy Go tym, czym sobie życzy. Przecież to Jego święto. :)
Niech się w nas narodzi. Dwa tysiące lat temu wybrał ubogą stajenkę, więc nie bójmy się, że nie jesteśmy odpowiednim miejscem na Jego przyjście. Właśnie szczególnie chciałby wybrać tych, którzy się pogubili, którzy zwątpili, którzy Go zranili, których życie nie jest idealne, dalekie od bajek z happy end'em, którym nie żyje się "długo i szczęśliwie".

Życzę  wszystkim Wam spokojnych i radosnych świąt.

"Jeśli zrobisz ten właściwy krok
Zanim znów upłynie życia rok
To wszystko będzie tak jak trzeba
Z udziałem lub bez udziału nieba" :)

Ja rok temu coraz bardziej wątpiłam w odmianę losu, a kolejne zdarzenia jedynie oddalały mnie od marzeń, ale nadzieja nie gasła. Czułam, że musiałby się zdarzyć cud. I się zdarzył. Nie było to "jak grom z jasnego nieba", proces zmian trwa nadal, ucząc mnie cierpliwości i pokory, ale najważniejsze, że to był  krok w dobrym kierunku. I bez wątpienia z udziałem nieba. Tak czuję. :)

7 dni!!! :)))

wtorek, 15 grudnia 2015

Coraz bliżej święta...

Coraz bliżej święta, a ja kompletnie tego nie czuję. Nie pomagają w tym ani przystrojone ulice, ani setki czy nawet tysiące świecących lampek, zdobiących galerie handlowe, ani płynąca zewsząd melodia świątecznych piosenek... Święta w dużym mieście muszą być strasznie smutne... I zaraz zaleje mnie pewnie fala "hejtu" w komentarzach, że co ja gadam, że od lat ktoś spędza święta w mieście i nie zamieniłby je na inne itd. Dlatego podkreślę dosadnie dwa ważne słowa: WEDŁUG MNIE. :)
To właśnie przez tą komercjalizację i  przekoloryzowanie, święta tracą swoją właściwą istotę i urok. Dla wielu ludzi przygotowanie do świąt, to zakupy, prezenty i przystrojenie domu, a przede wszystkim szczególna dbałość o to, żeby samemu świetnie się prezentować. Utwierdzają w tym i napędzają do tego galerie handlowe, reklamy, telewizja... Nie twierdzę, że nie ma to znaczenia, ale dobrze byłoby nie zagubić przy tym tej prawdziwej istoty świąt. Mówię to oczywiście do osób wierzących. Ale w wątki religijne nie chcę się zagłębiać. Ani nikogo pouczać, moralizować, czy oceniać. Myślę po prostu, że adwent to dobry czas, żeby odsunąć się od szumu mediów i spojrzeć wgłąb siebie. Odnaleźć radość i nadzieję (bo to przecież radosne święto), zrobić coś dobrego dla innych.
Jeszcze jest sporo czasu, aby sprawić, żeby ten okres oczekiwania na święta zaowocował czymś dobrym w nas. Codziennie życie podsuwa nam sporo ku temu okazji - otwórzmy oczy i serca i dostrzeżmy je. :)

Na szczęście za tydzień o tej porze będę już u siebie w domu. :) A tam na pewno poczuję świąteczną atmosferę, z dala od tego komercyjnego miejskiego kiczu świątecznego. I nie za sprawą domowej sielanki, jaką pokazują w reklamach, ale za sprawą idealnie nieidealnej atmosfery, jaka u mnie panuje. :) Mama, wściekającą się, że jej przeszkadzamy w przygotowaniach, tata, który ciągle żartuje i co roku opowiada te same historyjki i anegdoty, bracia, którzy ciągle się o coś sprzeczają i rzucają ironiczne uwagi. Jak to mówią, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, co by nie było. :)

Życzę Wam owocnych i radosnych (tych ważnych i tych szczególnie ważnych)  przygotowań do świąt, żeby wszystko było w równowadze, aby niczego nie zaniedbać. :)


"Up on melancholy hill
Sits a manatee
Just looking out for the day
When you're close to me..."
14 dni!!! :)

piątek, 11 grudnia 2015

Bądź wszystkim tym, czego szukasz u innych :)

"Za nic nie chciałabym znowu być dziewczynką. Nie podobałam się sobie. Nie wiedziałam co lubię, a czego nie. Czy jestem ładna czy okropna. Mądra czy głupia. Głównie czułam się samotna, przestraszona. Lubię etap, do którego doczołgałam się, lubię." / K. Nosowska <3

Ja jestem mniej więcej w połowie drogi. Czołgam się codziennie. Bo to rzeczywiście nie jest przyjemny i lekki spacerek. Ale najważniejsze, że ostatnio tylko do przodu. Tak czuję. Jeszcze kawałek drogi przede mną, ale przecież warto.



"Jeśli ktoś nie wyrobi swego sumienia, będzie potrzebował czyjegoś i skończy pytając tę osobę co dobre, a co złe. Jeśli ktoś nie wyrobi w sobie nawyku motywacji, będzie szukał jej u innych. Jeśli ktoś nie pokocha siebie, uzależni się od miłości dawanej od innych. Wniosek jest prosty. Bądź dla siebie tym wszystkim, czego szukasz u innych." / M. Grzesiak

Nie twierdzę, że człowiek jest samotną wyspą i nie potrzebuje w swoim życiu nikogo. Ale warto mieć oparcie przede wszystkim w sobie, zważając na różne przeszkody i pułapki, jakie niesie los. Ludzie zmieniają się, znikają, oszukują, umierają, a my musimy kierować swoim życiem, aż do ostatniej kropki na końcu zdania w opowieści naszego życia. Bądźmy dla siebie dobrzy.

"Kiedy już przy mnie w końcu będziesz, nie puszczę Cię dalej niż na odległość szeptu." / P. Adamczyk
18 dni!!! :)

Pozdrawiam Was Ludki, miłego weekendu.

niedziela, 6 grudnia 2015

Podaruj sobie coś wyjątkowego :)

Okres mikołajkowo - bożonarodzeniowy kojarzy się często z obdarowywaniem prezentami. Miło jest, kiedy pamiętamy o swoich najbliższych, próbujemy sprawić im radość, pokazać, jak ważni są dla nas. Ale może warto zastanowić się nad prezentem dla samego siebie?
Jak to gdzieś niedawno przeczytałam: "Przez tyle lat wierzyłaś w grubego, starszego pana ubranego w czerwień, który przynosi prezenty, a przez pięć minut nie możesz uwierzyć w siebie?" :)
Bądźmy dobrzy dla siebie. Wyrozumiali. Przyjacielscy. Uwierzmy w te istoty, których odbicie widzimy codziennie w lustrze. Znajdujmy czas tylko dla siebie. Wsłuchujmy się w siebie. Nie ignorujmy tego, co mówi nam nasze serce, ciało, dusza. Dopiero, gdy pokochamy siebie, będziemy w stanie obdarzyć miłością innych.
Pomyślmy o sobie. To nie egoizm. Liczmy się ze swoimi pragnieniami, marzeniami, własną wizją przyszłości. Wzbudzając w sobie płomyk miłości, będziemy mogli dzielić się nim z innymi. Dawać z siebie więcej. A w cięższych chwilach będziemy potrafili stawić czoła problemom, przetrwać burzę i doczekać pojawienia się promieni słońca. 
Ja chcę sobie dać więcej cierpliwości. Do siebie i do innych. Do spraw, na które nie mam wpływu. 
A Wy co sobie podarujecie? Z czym nowym dobrze byłoby dla Was zacząć kolejny, zbliżający się wielkimi krokami, rok? A może czegoś chcielibyście się pozbyć? 

Pozdrawiam Was ciepło!


„Powiedziałem: „zaufanie”, ona odpowiedziała mi - „przyjaźń”. Z czasem przyznałem, że jednak „pożądanie”, potwierdziła - „spełnienie”. Razem dodaliśmy „ty i ja” oraz „miłość” i tak stworzyliśmy się ze słów, które odtąd były do pary jak przedszkolaki na wycieczce.” / Piotr Adamczyk

niedziela, 29 listopada 2015

Changes...

"Nasze oczy wreszcie się spotkały,
Jak odbicia zagubionych gwiazd.
Byłaś blisko, wszystko zrozumiałem,
Kto odejdzie - zawsze będzie sam.
Na zawsze i na wieczność
Uczyńmy z życia święto,
By będąc tu przez chwilę
Wszystko zapamiętać.
Nasza droga nigdy się nie skończy,
A kto odejdzie zawsze będzie sam."

"Gdy­by wszys­tko prze­padło, a on je­den po­zos­tał, to i ja is­tniałabym na­dal. Ale gdy­by wszys­tko zos­tało, a on zniknął, wszechświat byłby dla mnie ob­cy i straszny, nie miałabym z nim po pros­tu nic wspólnego. " / E. Brontë
Właaaaaśnie. 

Zazwyczaj to styczeń  kojarzy się z podsumowywaniem i planowaniem zmian. Ale czemu nie zacząć już od tej chwili? Nie czekając dłużej na przełomowy moment, czy spektakularny znak z nieba, bo zwyczajnie taki nie nadejdzie. 
Życie składa się z nawyków nabytych przez lata, uwarunkowanych wieloma doświadczeniami z przeszłości. Nie jest łatwo je zmienić. A to one nas kształtują. Trzeba początkowo włożyć sporo pracy w to, aby zastąpić wcześniejsze niekorzystne dla nas nawyki w te, które będą czyniły nas coraz lepszą wersją samych  siebie. Wygodnie jest tkwić w nawykach. Przychodzą nam łatwo, a powtarzające się w kółko ich złe skutki podsumowujemy słowami "cóż, tak już będzie zawsze, nic się nie zmieni, trudno". Racja, samo na pewno nic się nie zmieni. Ta zasada dotyczy wszelkich nawyków - myślowych, zachowania, żywieniowych itp.
Często zdajemy sobie sprawę, co powinniśmy zrobić, aby zmienić coś w swoim życiu na lepsze, ale ze względu na niechęć do wyjścia ze swojej strefy komfortu, nie zmieniamy nic, robimy to, co zwykle, zaprzepaszczając kolejną szansę. 
Nawyki można zbudować nawet malutkimi krokami. Jak to mówią - kropla drąży skałę. Potrzebna jest mocna chęć. Regularność. I to, aby dać z siebie wszystko, wciąż mieć przed oczami swój cel i odważnie do niego dążyć. Nie zniechęcać się porażkami i przeciwnościami, bo na pewno się pojawią. Być cierpliwym. 

Postanawiam więc zmieniać swoje nawyki, głównie chyba te myślowe, bo to one zapoczątkowują te dalsze nawyki - zachowania. I robię to dla siebie, żeby wyczołgać się z ciemnego tunelu na jaki ciągle siebie skazuję. A im szybciej dojdę do ładu ze sobą, tym prędzej będę mogła dać coś od siebie światu i ludziom. 

A jeśli chodzi o podsumowania, to - jest dobrze. Ale będzie jeszcze lepiej! :) 

Pozdrawiam Was wszystkich ciepło, dobrze, że wciąż jesteście ze mną. :)

niedziela, 15 listopada 2015

Listopadowo.

Nie ma słów. Ciężko to zrozumieć. Ciężko się z tym pogodzić. Dokąd zmierza ten świat?
 


_________________________________________


Ty mówisz - "nie ma co",
bo z tysiącami spraw
do ładu musisz dojść,
więc idź!
Zwodzonych uczuć most
na brzegach naszych serc
podnosi w górę czas i Ty...
Czy do dróg co jeszcze przede mną
szczęście mi dopisze
Twój ślad?
W tę przeklętą noc 
czekam na nadziei głos.
Wiem, że przyjdzie taki czas, 
gdy zawołasz mnie
i znów będę już tylko tam,
tam gdzie Ty.

niedziela, 1 listopada 2015

Śpieszmy się...

"Jeśli dzisiaj dowiesz się o sobie choćby jednej nowej rzeczy, to będzie udany dzień.
Jeśli w określonej sytuacji z następną osobą poradzisz sobie lepiej, niż udało Ci się poprzednio, to będzie udany dzień.
Jeśli okażesz więcej cierpliwości i współczucia sobie lub innym, to będzie udany dzień.
Jeśli lepiej zrozumiesz coś lub kogoś, to będzie udany dzień.
Jeśli zdusisz w sobie chęć pofolgowania sobie według dawnego, szkodliwego dla zdrowia wzorca zachowania lub myślenia i wybierzesz nowy, to będzie udany dzień.
Jeśli jesteś dla kogoś lub dla siebie dobra, to będzie udany dzień.
Jeśli kochasz siebie, mimo iż nie wszystko robisz doskonale, to będzie udany dzień. 
Jeśli jesteś wdzięczna za dar życia i za możliwość nauki i rozwoju, to będzie udany dzień."

To był udany dzień. Każdy dzień może taki być. Bez względu na okoliczności, na które nie mamy wpływu. Lubimy planować życie, przyszłość, każdy następny dzień. I spełnienie tego planu utożsamiać ze szczęściem. Jeśli zrobię to, osiągnę tamto, zdobędę coś, to wtedy będę szczęśliwy. Ale rzeczywistość jest nieprzewidywalna, nie na wszystko ma się wpływ, nie jesteśmy w stanie kontrolować wszystkich okoliczności. I pojawia się rozczarowanie, poczucie klęski. Stajemy w miejscu i popadamy w rozpacz.

W życiu chodzi o to, aby się rozwijać. Aby osiągnąć pełnię człowieczeństwa na miarę własnych możliwości. Pomagają nam w tym te dobre zdarzenia, ale również - a nawet głównie - porażki, upadki, ciężkie chwile, próby. Kiedy czujemy największą siłę? Wtedy, gdy kończy się trudny - w naszym mniemaniu - okres, gdy po burzy znów zaczyna świecić słońce, kiedy przeszliśmy przez kłopoty i kłody rzucane pod nogi. A więc to te trudne rzeczy sprawiają, że jesteśmy silniejszymi. Kiedy się nam przydarzają, pytamy, dlaczego akurat nas to spotyka i cierpimy. Ale czy te ciężkie doświadczenia nie prowadzą do rozwoju i osiągnięcia pełni człowieczeństwa? Nie prowadzą nas do celu? Nie rzeźbią z nas mądrych, dobrych, wrażliwych ludzi? 

Nie jesteśmy na tym świecie, by prześliznąć się przez nie bezboleśnie, całkowicie szczęśliwie i bez problemów. Urodziliśmy się, żeby móc się rozwijać. Jesteśmy niedoskonali. Jesteśmy rozsypanymi kawałkami układanki, która wymaga poświęcenia wiele czasu, energii, zaangażowania, trudu, by mogła stać się, na miarę możliwości każdego z nas, jak najlepszą całością.

Każde cierpienie, trudność, zawód, rozczarowanie, klęska czegoś nas uczy. Czyni nas pełniejszymi. Lepszymi. Przyjmujmy ze spokojem i pokorą, co przynoszą kolejne dni. 

"Nic nie uczyni Cię szczęśliwym bez Twojej zgody.
Nic nie uczyni Cię nieszczęśliwym bez Twojej zgody."


W te dni zadumy życzę Wam, abyście zastanowili się nad swoim życiem, nad swoją "układanką", co warto zmienić i złożyć od nowa, a co pozostawić takie, jakie jest. Śpieszmy się. Bo wczoraj do nas nie należy, jutro niepewne - tylko dzisiaj jest nasze. Śpieszmy się.

Pozdrawiam Was ciepło! :)

niedziela, 25 października 2015

Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość

Ostatnio było kilka ciężkich dni. Dopadło mnie coś w rodzaju depresji (chociaż to za wielkie i wzniosłe słowo, jak w żarcie: mówi dziad do dziada: "chyba mam migrenę", a ten drugi: "migrenę to ma hrabia, ciebie to najwyżej łeb napie..."). Czułam jakby na moje myśli opadła czarna kurtyna i nie widziałam nic pozytywnego. Chodziłam spać i budziłam się z tym samym uczuciem beznadziei i smutku. To było męczące. Wyniszczające. Nawet najmniejsza rzecz potrafiła zapędzić mnie w ślepy zaułek rozpaczy. Wiedziałam, że to nienormalne, że tak nie może być, że to tylko moje postrzeganie rzeczy dookoła. Logicznie wiedziałam, że nie jest tak źle, ale czułam, że spadam coraz niżej i niżej i nie umiałam tego powstrzymać.

Choć przynosi to wiele bólu i cierpienia, to wbrew pozorom jest to pójście na łatwiznę. Łatwo stwierdzić: "wszystko jest przeciwko mnie, chcę cierpieć, bo jestem ofiarą". I z założonymi rękami narzekać na swój los. Tak, życie nie zawsze jest lekkie. Nie zawsze przynosi to, czego byśmy chcieli. Nie wszystko idzie po naszej myśli. Wiem, jak ciężko jest uwierzyć w siebie. Że jestem coś wart, że zasługuję na cokolwiek dobrego, że moje istnienie na tym świecie ma jakikolwiek sens. Ciężko wyrwać się z kajdan tych myśli, kiedy już dopadną. Nie ma innej rady jak przeczekać. Przeczekałam. Przeczołgałam się przez ten czarny tunel ostatnich dni. I jestem. Wdzięczna, że to już za mną. I kocham każdą chwilę i każdy dzień, kiedy nie czuję tego mroku. Cieszę się z każdego momentu, w którym nie towarzyszy mi pustka i ból. 

Recepta jest jedna - przeczekać. Nie tracić nadziei na ujrzenie słońca, na to, że mrok się rozproszy, opadnie kurtyna ciemności, nastanie świt pełen promieni nadziei. 
Przeczekałam. I oto jestem.


Trwają wciąż we mnie - wiara, nadzieja, miłość. Niekiedy jako ogromny ogień, czasem niknący płomyk. Ale wciąż są...
A największa jest miłość. 

"Jest jeszcze kąt dla mnie na ziemi
Kąt jak Twe ramiona rozwarty
I zawsze można biec do Ciebie
Przeczekać burze ostre wiatry 

Dobrze że jest kąt na tej ziemi
Kąt jak Twe ramiona rozwarty
Bo razem raźniej nam rozegrać
Tak dziwnie rozdane karty" 

Jest jeszcze dla mnie kąt na ziemi i wzrusza mnie to, jako nomadę. Mój bezpieczny kąt.


"[...]zdziwiony myślę nieśmiało
że Bóg mnie kocha przez ciebie" 


Wierzcie, choćby wszystko zdawało się być przesądzone i na straconej pozycji. Wiara naprawdę czyni cuda. Niech zawsze tli się w Was nadzieja. Nigdy nie traćcie jej żaru. I - przede wszystkim - kochajcie. Miłość wszystko wyjaśnia, wszystko rozwiązuje. Pokochajcie siebie, zaakceptujcie, bądźcie dla siebie dobrzy, wyrozumiali, zaopiekujcie się sobą, od tego trzeba zacząć. I idźcie za głosem serca. 
Uwierzcie, że warto.

sobota, 17 października 2015

Uśmiechaj się... (:


Jesień usypia. Utula do snu. Nadzieję, radość, chęci, siły...  Dosypuje środki nasenne do porannej kawy. I garść melancholii. Dolewa - zamiast mleka - strach, zwątpienie, bezsilność...
Jest sprytna, zna nasze słabe punkty i to właśnie w te miejsca atakuje.

Ale nie dajmy się jej! We wszystkim trzeba dopatrywać się jasnych stron. Ten, kto chce coś osiągnąć szuka możliwości. Kto nie chce, szuka wymówek. Warto pamiętać, że: "Każdy z nas nosi w sercu wiele wilków: miłość, gniew, odwagę, strach.... Przeżyją tylko te, które nakarmisz". 

Każdy ma w sobie słabości, lęki, obawy, bariery. Różnica między ludźmi szczęśliwymi, a tymi, którym nic się nie udaje, tkwi w podejściu. W wykorzystywaniu swojego potencjału.  
Łatwo wpaść w rutynę... Zapętlić się w sekwencji podobnych do siebie, nijakich dni. Czas płynie szybko, lecz zdarzenia nie przybliżają do żadnego konkretnego celu. A kierunek jest znacznie ważniejszy od prędkości. Tak wielu ludzi pędzi przecież donikąd. 

Warto więc zadumać się nad tą, wspomnianą wcześniej, poranną kawą. Oczywiście nic ani nikt nie dolewa ani nie dosypuje nam do niej niczego. Wszystko jest w naszych głowach. To my decydujemy, co w sobie pobudzimy lub uśpimy. Rozpoczynający się dzień możemy przyjąć jako dar, upominek od życia w postaci czasu, który jest do wykorzystania. Lub jako karę, przymus do "odhaczenia". 

Nie popadajmy w rutynę! Odkrywajmy w nas to, co najlepsze i najpiękniejsze. Obudźmy się do życia! 


"Uśmiechaj się, 
do każdej chwili uśmiechaj, 
na dzień szczęśliwy nie czekaj. 
Bo kresu nadejdzie czas, 
nim uśmiechniesz się chociaż raz."

sobota, 10 października 2015

Zacznę od początku...

Witajcie. Na wcześniejszym blogu zabrakło pewnych istotnych informacji... A więc zacznę od początku.
Skąd "Nomada"?
Nomada - jak mówią nam mądre źródła - to koczownik, wędrowiec, członek grupy ludzi nieposiadającej stałego miejsca zamieszkania, przemieszczającej się z miejsca na miejsce.

Tak też się czuję. Choć nie przynależę do takiej grupy osób, to jestem jej pojedynczym ogniwem. Koczującym, wędrującym, przemieszczającym się z miejsca na miejsce. Nomadzi zapewne nie wracali w opuszczone wcześniej miejsca, tylko wędrowali wciąż do kolejnych. Ja migruję między kilkoma, stąd poczucie, że tak naprawdę nie przynależę do żadnego z nich. 

Ale taki jest ten etap. Nie ukrywam, że marzę o odnalezieniu swojego miejsca. Pragnę mieć "swój fragment kosmosu", który tworzyliby ludzie, których kocham i których dopiero pokocham oraz cała otoczka - mniej ważna, lecz scalająca wszystko w bezpieczną i "moją" całość.

Ciężko odnaleźć swoje miejsce (a nawet jest to niemożliwe), kiedy nie odnalazło się jeszcze samego siebie. A wiem, że tak jest ze mną. Każdy dzień to wędrówka ku bliżej nieokreślonemu celowi. A może nie tak ważne jest, dokąd się podróżuje, a sam sposób podróżowania...? 

Próby odnalezienia samej siebie przeplatają się z biernym czekaniem na to, co przyniesie czas. I tak tkam kolejne dni mojej codzienności, zwieńczając każdy z nich krzyżykiem w kalendarzu. Dzień po dniu...

__________________________

"Na wspólną radość, na chleb powszedni, na poranne otarcie oczu w blasku słonecznym, na nieustające sobą zdziwienie, na gniew, krzywdę i przebaczenie wybieram Ciebie." - Konstanty Ildefons Gałczyński

czwartek, 1 października 2015

Zmiany...

Witam Was bardzo serdecznie. Nie spieszyło mi się ze zmianą bloga z dwóch przyczyn: nie lubię zmian i było mi całkiem dobrze na Interii. Ale sytuacja zmusiła mnie, aby przenieść się gdzie indziej. 
Na razie ciężko się odnaleźć. Ale wszystko wymaga czasu. Liczę na Wasze wsparcie i obecność. Nowe miejsce na pewno zmotywuje mnie do aktywnego i systematycznego uczestnictwa w tym blogowym świecie, cieszę się na tą myśl. Cieszę się, że nadal jestem z Wami. 
Pozdrawiam Was ciepło i zostawiam ze słowami wartymi przeczytania, przemyślenia i wdrożenia w życie. :) 
Nie ma jednego, słusznego przepisu na szczęście. Istnieje mnóstwo alternatyw. Tyle, ilu jest ludzi na świecie. Każdy ma prawo być szczęśliwy na swój sposób. Szukajmy swoich sposobów na szczęście, nie bójmy się! :)

"Kazali nam wierzyć, że miłość, ta prawdziwa, zjawia się tylko jeden raz w życiu i do tego zazwyczaj przed trzydziestym rokiem życia. Nie powiedziano nam, że miłość nie jest sterowana i nie przychodzi w ściśle określonym czasie. Kazali nam wierzyć, że każdy z nas jest połówką pomarańczy, że życie ma sens tylko wtedy, gdy znajdziemy tę drugą połowę. Nie powiedziano nam, że rodzimy się w całości, że nikt w naszym życiu nie zasługuje na to, by nieść na swoich barkach odpowiedzialność za dopełnienie naszych braków: rozwijamy się w sobie. Jeśli jesteśmy w dobrym towarzystwie, to jest to po prostu przyjemniejsze.

Kazali nam uwierzyć w formułę "dwa w jednym": dwoje ludzi, którzy myślą tak samo, zachowują się tak samo, że jedynie tak to działa. Nie powiedziano nam, że to ma swoją nazwę: anulowanie siebie; że jedynie osoby o własnej osobowości mogą budować zdrowe związki. Kazali nam wierzyć, że małżeństwo jest koniecznością i że pragnienia "nie o czasie" muszą być stłumione. Wmówili nam, że piękni i szczupli są bardziej kochani, że ci, którzy uprawiają mało seksu są zacofani, a ci, którzy uprawiają go zbyt wiele nie są wiarygodni.

Kazali nam wierzyć, że istnieje tylko jeden przepis na szczęście, taki sam dla wszystkich, i ci, którzy starają się go ominąć, skazani są na marginalizację. Nie powiedziano nam, że ten przepis nie działa, frustruje ludzi, alienuje ich i że istnieją inne alternatywy. Ach, nie powiedzieli nam nawet tego, że nikt nigdy nam tego nie wyjaśni. Każdy z nas odkryje to na własną rękę."
— John Lennon