piątek, 10 czerwca 2022

10.06.22

Najpiękniejsze dni roku. Najdłuższe. Najjaśniejsze. Najzieleńsze. Pachnące wolnością, szczęściem, nadzieją, marzeniami. Chcę wycisnąć z nich jak najwięcej, żeby nie żałować, że przeminęły w mgnieniu oka. Chcę, żeby coś zmieniły. Chcę, żeby coś we mnie wskrzesiły.

Było źle. Ale nie o tym. Było, minęło.

Chcę oczyścić głowę. Pić wodę z miętą i cytryną. Chodzić, dużo spacerować. Biegać o wchodzie lub zachodzie słońca. Uczyć się na pamięć każdego kamyka, każdej trzciny, każdego listka, każdego koloru, każdego zapachu. Wdychać całą tą cudowność, której nie da się opisać. Ogrzewać się ciepełkiem, którego tak brakowało. Wietrzyć myśli, okrywać je ciepłym powiewem lata. Wzruszać się zachodami słońca. Widzieć, słyszeć i czuć to wszystko. Doświadczać.

A resztę po prostu przeżyć. Robić swoje, jak najlepiej.

Sporo mam przemyśleń ostatnio. Na przykład dzień mamy przyniósł mi taką refleksję:

„Nie miej żalu do mamy, że nie wychowała Cię na wojowniczą księżniczkę, kiedy sama urodziła się kopciuszkiem.”

To zdanie coś we mnie przełamało. Eureka! Nieważne, jak wychowała mnie mama. Zrobiła dla mnie wszystko jak najlepiej potrafiła. Jestem dorosła. To ja decyduję, czy stanę się wojowniczką, czy kopciuszkiem, żebrzącym o okruszki miłości i szacunku. Jestem tym, kim chcę być, a wszelkie ograniczenia są tylko w mojej głowie i nad tym chcę pracować.

Mam w sobie dużo do przepracowania. Masa złości, frustracji, chorych przekonań. Ale chcę powalczyć. Z sobą, o siebie.

Szukam swojego bezpiecznego miejsca. Na razie odkrywam je w słowach i bieganiu. I chcę to rozwijać. Małymi krokami. Wypracować nawyki. I żyć. Planować, realizować, dążyć. Nadawać życiu sens.


„Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja…”