środa, 12 października 2022

12.10.2022


I przyszła jesień, nieproszona… Jeszcze stwarza pozory ciepłej, miłej, pogodnej, ale już straszy mroźnymi rankami osnutymi mgłą. Codziennie rano, patrząc jak wschodzi słońce i dzień budzi się do życia, dziękuję Bogu za ten kolejny świt, za kolejne doświadczenia – dobre czy złe, za ludzi, za rozmowy, za sprawy, za momenty, te miłe jak i trudne. Bo wiem, że wszystko jest po coś, przydarza się w jakimś celu, czegoś ma mnie nauczyć, przygotować, pracować nade mną, żeby stworzyć jak najlepszą wersję mnie. 

Widzę moje słabości, blokady w głowie, dołujące mnie przekonania, ale staram się to racjonalizować, tłumaczyć, szukać szerszej perspektywy. Dużo ostatnio we mnie refleksji. Dużo myśli. Szukam prawdy o sobie, szukam w sobie pragnień i marzeń, które zakopywałam grubą warstwą strachu przed odrzuceniem, chęci zadowolenia wszystkich dookoła, kompleksów, niepewności. Wsłuchuję się w siebie, obserwuję, staram się być dla siebie wsparciem. 

„Najpiękniej śpiewa ten, kto znalazł swoją pieśń” – ja wciąż jej szukam, na razie śpiewam covery, może nawet wychodzi mi to całkiem nieźle, ale wewnątrz czuję, że to nie jest całkowite wyrażenie siebie, że to nie jestem w 100% ja, że jest we mnie więcej, jest we mnie inaczej, że coś innego mi w duszy gra. Dostrzegam, jak bardzo jest to odległe od tego, co widzę dookoła, od tego, jak żyją inni i z jednej strony trochę mnie to zniechęca, ale z drugiej strony przecież to cudowne, że się różnimy, że mamy różne „przepisy” na życie, że dążymy w różnych kierunkach. 

Każdy, łącznie ze mną, ma prawo do szczęścia. Mam prawo obierać drogi, jakie chcę, bo tylko ja wiem, dokąd dążę. Inni mogą tego nie rozumieć, dziwić się, ale to przecież nie jest mój problem i nie muszę przejmować się tym, co myślą, czy mówią inni. Ważne jest, co myślę ja, co robię, na czym się skupiam, czemu poświęcam czas i uwagę. To tak cholernie ważne. I piszę to chyba po to, żeby się do tego nareszcie przekonać.

Październik… Równo rok temu zaczęło się wszystko sypać, moja psychika, potem zdrowie rodziców, aż do całkowitej utraty nadziei na koniec zimy. Chociaż było i nadal momentami jest cholernie ciężko, to czuję, że się podnoszę – silniejsza. Że te straszne doświadczenia nauczyły mnie więcej, niż poprzednie 10 lat życia. Straciłam coś, czego nie da się zastąpić, ale zyskałam wiele dobrego, czuję to w sobie.

Na tym zakończę.

Za stołem wyraźniejsze jeszcze od powietrza
Najdroższe cienie siedzą - coraz lżejsze, bledsze
A szklanki czas nie rozbił - cała, wieczna żyje
Choć ten, co pijał z niej, już z innych źródeł pije

O! nieśmiertelność rzeczy, o! pamiątki po nas
Bo to przecież nasz dom jest i opowieść o nas
To twoich palców ciepło, wciąż na tych klawiszach
Nasze w tych ścianach głosy i ta po nich cisza

środa, 17 sierpnia 2022

17.08.22

Życie nabrało tempa, próbuje się w nie zanurzyć i dostosować do zmian i nowości pojawiających się co dnia na horyzoncie. Brakuje mi trochę czasu dla samej siebie, ciszy, oddechu, ale znajdę to, chcę to znaleźć i znajdę. 

Teraz w pełni rozumiem znaczenie słów, że szczęście nie jest celem samym w sobie, ale sposobem podróżowania. Mój obecny sposób podróżowania obrał fajny kurs, jestem wreszcie szczęśliwa, co zapewne nie jest stanem na mur beton nie do ruszenia, zawsze pojawiają się gorsze momenty. Ale teraz, kiedy coś zaburza mi mój spokój po prostu działam. Jak coś uwiera, zastanawiam się, co chciałabym, żeby się zmieniło i pracuję nad tym, żeby poprawić sytuację do momentu, aż znowu nie odetchnę z myślą "okej, już jest w porządku". Koniec z nawarstwiającymi się problemami i rzeczami, które spędzają sen z powiek. 

Spełniam marzenia, snuję plany, co dnia próbuję wycisnąć jak najwięcej potrafię z każdej chwili. Pracuję nad sobą, nad swoimi myślami i przekonaniami, żeby nie kierowały mnie w "ciemną" stronę, chcę brać od życia wszystko, co najlepsze, stawiać sobie ambitne cele i bez strachu po nie sięgać. Żyję, idę każdego dnia o krok do przodu, choćby miał to być malutki kroczek, staram się być coraz pełniejszą, mądrzejszą, wartościowszą wersją samej siebie.

"Nie zazdrość innym sukcesu ani nie ubolewaj nad porażką, albowiem nie wiesz, co jest sukcesem czy porażką w końcowym rozrachunku duszy. Nie sądź pochopnie, co nieszczęściem jest, a co radosną okazją, dopóki nie przekonasz się lub zdecydujesz, jaki z tego zostanie zrobiony użytek [...] Ale nie osądzaj ani też nie potępiaj, gdyż nie wiesz, dlaczego coś się zdarza ani czemu służy. I zapamiętaj: to, co potępiasz, kiedyś potępi ciebie, a co osądzasz, tym się kiedyś staniesz." / "Rozmowy z Bogiem Księga I"

 

piątek, 10 czerwca 2022

10.06.22

Najpiękniejsze dni roku. Najdłuższe. Najjaśniejsze. Najzieleńsze. Pachnące wolnością, szczęściem, nadzieją, marzeniami. Chcę wycisnąć z nich jak najwięcej, żeby nie żałować, że przeminęły w mgnieniu oka. Chcę, żeby coś zmieniły. Chcę, żeby coś we mnie wskrzesiły.

Było źle. Ale nie o tym. Było, minęło.

Chcę oczyścić głowę. Pić wodę z miętą i cytryną. Chodzić, dużo spacerować. Biegać o wchodzie lub zachodzie słońca. Uczyć się na pamięć każdego kamyka, każdej trzciny, każdego listka, każdego koloru, każdego zapachu. Wdychać całą tą cudowność, której nie da się opisać. Ogrzewać się ciepełkiem, którego tak brakowało. Wietrzyć myśli, okrywać je ciepłym powiewem lata. Wzruszać się zachodami słońca. Widzieć, słyszeć i czuć to wszystko. Doświadczać.

A resztę po prostu przeżyć. Robić swoje, jak najlepiej.

Sporo mam przemyśleń ostatnio. Na przykład dzień mamy przyniósł mi taką refleksję:

„Nie miej żalu do mamy, że nie wychowała Cię na wojowniczą księżniczkę, kiedy sama urodziła się kopciuszkiem.”

To zdanie coś we mnie przełamało. Eureka! Nieważne, jak wychowała mnie mama. Zrobiła dla mnie wszystko jak najlepiej potrafiła. Jestem dorosła. To ja decyduję, czy stanę się wojowniczką, czy kopciuszkiem, żebrzącym o okruszki miłości i szacunku. Jestem tym, kim chcę być, a wszelkie ograniczenia są tylko w mojej głowie i nad tym chcę pracować.

Mam w sobie dużo do przepracowania. Masa złości, frustracji, chorych przekonań. Ale chcę powalczyć. Z sobą, o siebie.

Szukam swojego bezpiecznego miejsca. Na razie odkrywam je w słowach i bieganiu. I chcę to rozwijać. Małymi krokami. Wypracować nawyki. I żyć. Planować, realizować, dążyć. Nadawać życiu sens.


„Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja…”

poniedziałek, 4 kwietnia 2022

04.04.22

 


Tyle historii, które zabrał wiatr
Nie słychać ich już
Nie zostanie po nich żaden ślad
Ktoś inny ma klucz
Istnieją tylko w myślach
I w sercu, póki trwa obieg krwi
Zostaną wspomnieniami
Jak ktoś, kto wszedł na swój życia szczyt
I śpi

Wiem, widzisz mnie też
Jesteś jak gwiazda
Za widnokręgiem
Przyszedł po Ciebie ktoś
Kto był Ci słońcem, ciałem, powietrzem
Wiem, dobrze tam jest
Choć słów używam wciąż zbyt banalnych
Ściskam Cię poprzez noc
Z dopiskiem: żyję, jak Ty, tak naprawdę


poniedziałek, 7 marca 2022

07.03.22

 

Mgli mnie.

Wszystko tu na Ciebie czeka.
Kurtka i czapka odwieszone niedawno w korytarzu. Buty. Telefon. Ubrania odłożone na lepszą okazję, które zawsze szkoda Ci było ubierać. Przyczepa z drewnem na podwórku. Ogródek, narzędzia, każda ścieżka i każde drzewo. Sprawy do załatwienia. Historie i żarty do opowiedzenia. Plany, marzenia.

Twój śmiech ciągle dźwięczy mi w uszach.

Wszystko tu na Ciebie czeka. 

My czekamy.

Jeśli szukać w tym sensu, to ostatnie trzy miesiące przyzwyczajałeś nas do swojej nieobecności, przygotowywałeś do odejścia. Chociaż nigdy nie padły te słowa. Mowa była do ostatniej chwili o walce, o przetrwaniu trudnych chwil, o tym, że trzeba czasu. Czasu, którego Ci zabrakło.

Ostatni Twój tydzień bolał strasznie. Bezsilność, gasnąca nadzieja, ból, niemoc, złość. Potem zasnąłeś, zgasłeś, odszedłeś po cichu, w pokorze. Tak jak żyłeś. Gdzieś tam na pewno jest Ci lepiej. 

W dobrych zawodach wystąpiłeś, bieg ukończyłeś...

Twoje życie było piękne i pełne. Dziękuję Ci za Twoje życie. I za moje życie. 

Myślę, że straciłam najwierniejszego kibica i największe wsparcie w moim życiu. Choć bywało różnie. 

Bądź blisko mnie, jeśli możesz, Tato.

środa, 23 lutego 2022

nigdy już nie będzie jak dawniej

Już nie powiesz "dobrych snów"

Twych słów 

W niebie nie potrzeba już...


Bądź 

dniem, nocą przy mnie bądź

Jak duch

Jak czarodziej dobrych snów



Słowa nie są w stanie opisać, jak jest ciężko. Jak boli. Jak nie da się z tego podnieść. Jak nie da się z tym żyć.


sobota, 1 stycznia 2022

01.01.22


 

"Jest o wiele lepiej wiedzieć, gdzie się podąża, nie wiedząc jak, niż wiedzieć, jak iść, nie wiedząc dokąd."

A ja ciągle chciałam wiedzieć i umieć "jak". A nie zadałam sobie najważniejszego pytania - "dokąd". Czego chcę od swojego życia. Nie od kogoś. Od siebie i swojego życia, które trzymam w rękach. Czego chcę JA a nie, co oczekiwaliby ode mnie inni.  

Nie oglądając się na to, co robią, jak żyją, co pomyślą. Nawet najbliżsi. Bo oni również mają swoje własne życie. A ja nie chcę poświęcać swojego życia, które jest tak cholernie kruche i krótkie. Chcę pomagać, chcę być dla innych, ale chcę przede wszystkim MIEĆ SWOJE ŻYCIE. Żyć na swój sposób, który mi odpowiada, a nie musi odpowiadać nikomu innemu. 

Teraz dostrzegam, że byłam wychowana w rodzinie, gdzie poświęcenie dla innych i trzymanie się z góry narzuconych norm i tradycji, stało zawsze na pierwszym miejscu. Jeden słuszny sposób myślenia, przeżywania, spędzania czasu, wyrażania siebie (a raczej chowania się i wtapiania w tłum), brak poszanowania dla inności, generalizowanie, wskutek czego zawsze towarzyszył mi strach, kiedy chciałam wyrazić swoje zdanie czy pogląd. Dlatego przestałam to robić, a z czasem chyba i nawet przestałam mieć swój punkt widzenia. Zawsze był ten filtr: "ale co oni powiedzą, nie, nie zrobię tego, bo ich rozczaruję, zawiodę"... Nie chcę nikogo obwiniać, jestem przekonana, że to wszystko było z (dziwnej i pogmatwanej, ale jednak) miłości, chcieli mojego dobra. Ale koniec końców - rozglądam się wokół i widzę nieszczęśliwą rodzinę. Z zamiecionymi pod dywan problemami. Ze skrywanymi głęboko wzajemnymi pretensjami i rozczarowaniami. Z dystansem do siebie. Z przebłyskami miłości w oczach i gestach, ale strachem, by ją wyrazić. Kochającą się i przywiązaną do siebie rodzinę, ale cholernie wgłębi nieszczęśliwą. 

Chcę zrzucić ze swoich pleców odpowiedzialność za tą rodzinę. Mam do tego prawo. 

Chcę stworzyć szczęśliwą rodzinę i zdaję sobie sprawę, jak jest to ciężkie wyzwanie. Wiem, że siedzi we mnie jeszcze wiele złych rzeczy, schematów, nawyków, myśli. Dlatego to wszystko sobie układam w głowie, przepracowuję, dostrzegam z szerszej perspektywy, a przede wszystkim WYBACZAM sobie i moim bliskim, bo nikt nie jest nieomylny. Myślę, że wybaczenie to dobry pierwszy krok ku lepszemu. Wybaczam to, co było i co - zapewne jeszcze - będzie złe.

Ale to dzięki bliskim w dużej mierze i dzięki złym doświadczeniom z mojego życia, jestem dziś taka jaka jestem. Okej, z wieloma rzeczami do zreperowania i przepracowania, ale za to z ogromną wrażliwością, patrzeniem na życie głębiej, niż przez pryzmat pieniędzy, opłacalności, konsumpcjonizmu, próżności... Za to jestem sobie wdzięczna. Że patrzę głębiej, szerzej, dalej. Jednocześnie wiem, że samo "rozkminianie" bez działania do niczego nie doprowadzi. 

Chcę mieć cele, plany, marzenia, chcę mieć siłę i odwagę, by po nie sięgać. Chcę żyć. Tylko i aż. 

Szczęśliwego 2022.