wtorek, 1 października 2019

1.10. / wszystkie miejsca, w których mieszkałam

„Wymyślę się od nowa
Poskładam się inaczej
Ubiorę w nowe słowa
Najlepiej jak potrafię
Kilka zmian
I będę tym kim będę chciał”



Patrzę w kalendarz i nie wierzę. Październik. Jesień. I myślę – jak to…



W marcu przeglądałam ciekawą książkę, miała mnie zmotywować do pisania i owszem, zrobiła to, tylko standardowo odkładałam wszystko na „kiedyś”. Ogólny wniosek, jaki z niej wyciągnęłam, to: jeśli chcesz pisać, musisz zacząć pisać. Po prostu. Nie nadejdzie na to lepszy moment, jak ten, który jest teraz. I był tam cały spis rzeczy o których można by ot tak, pisać po kilka zdań, żeby jakoś ruszyć z tym tematem. Zatem...



Wszystkie miejsca, w których mieszkałam…

Na pewno na długo zapadły mi w pamięć i zawsze będę je wspominać z sentymentem, nawet jeśli nie zawsze było fajnie. W sumie były to cztery miejsca. Numer jeden to oczywiście mój dom rodzinny, w którym teraz już rzadko bywam, ale to najlepsze miejsce na świecie i zawsze takie dla mnie będzie. I liczę, że kiedyś życie ułoży mi się tak, że będę tam spędzać więcej czasu.

Potem był Szczecin i pierwszy rok spędzony w akademiku. 9 piętro, pokój 905. Dwie współlokatorki i dużo różnych wspomnień, lepszych, gorszych i nijakich też. Z akademikiem kojarzy mi się też jedna znajomość, w sumie była ta chyba pierwsza bliższa relacja w moim życiu z facetem, która miała swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Nic z tego nie wyszło, od dawna nie mamy już kontaktu, ale pamiętam, że kilka nocy przepłakałam właśnie tam, w pokoju z balkonem, w łóżku pod oknem. 
Dwa kolejne (i ostatnie) lata w Szczecinie to mieszkanie na Krzywoustego. Najpierw w pokoju z koleżanką z liceum i z dwoma innymi współlokatorami w pokojach obok. Jednym z nich był gej. I myślałam, że jestem dość tolerancyjna jak chodzi o takie osoby, ale z tym człowiekiem akurat to było pasmo dziwnych sytuacji i nieprzyjemnych rzeczy, więc wrażeń nie brakowało. Ale był to też czas nocnych pogaduszek z Kaśką, studiowania, dorywczej pracy, po prostu takiego zwyczajnego życia. 
Ostatni rok w Szczecinie był najlepszy z tych trzech. Mieszkałam w tym samym miejscu, tylko zmieniłam pokój. Miałam nową współlokatorkę, była bezproblemowa i nawet rzadko na siebie wpadałyśmy, raczej każda dawała po prostu żyć drugiej. Było spokojnie i tak jakoś stabilnie. W końcu mogłam mieszkać sama, to było to, czego brakowało mi w poprzednich latach. Prywatności, samotności, możliwości zjedzenia w spokoju śniadania i wypicia popołudniu kawy w ciszy. Niby tak niewiele, ale naprawdę dla mnie to było – i w sumie do dzisiaj jest – na wagę złota. Pracowałam, pisałam licencjat, w sumie to był całkiem dobry czas.

Czwarte miejsce – obecne – to wynajmowany pokój w mieszkaniu 70-letniej babeczki. Jestem tu już trzy lata. Trochę się zasiedziałam. Mieszkam tu z dwóch głównych powodów – mam stąd blisko na mój wydział i nie płacę dużo za wynajem. Na pierwszym roku studiów mówiłam sobie, że już dłużej tu mieszkać nie będę (było sporo niefajnych okoliczności), ale sytuacja się uspokoiła i jestem tu nadal, zaczynając właśnie czwarty rok studiów. Do tego miejsca też mam sentyment, dużo się działo w moim życiu przez ten okres mojego mieszkania tutaj. Przyzwyczaiłam się, przywykłam i czuję się w miarę stabilnie, nie musząc co roku zaczynać od nowa gdzieś w nowym miejscu. Ale studia nie będą trwać wiecznie, nie wiem, co dalej. Chyba jak każdy, chciałabym choćby już teraz mieć coś własnego. 
Żeby nie odbiegać od tematu, napiszę – wszystkie miejsca, w których mieszkałam (prócz rodzinnego domu), to poczekalnie do mojego prawdziwego i szczęśliwego życia. To miejsca, które znosiłam i akceptowałam, ale w żadnym z nich nie czułam się do końca szczęśliwa. Z każdym z nich wiąże się inna historia, inny etap życia, inne wspomnienia. Ale chcę wierzyć, że do tej listy dopiszę kiedyś to jedno, wyjątkowe, bezpieczne, szczęśliwe miejsce. Z własną kuchnią (niespełnione marzenie o nauczeniu się gotować i nie wtrącaniu się w moje kuchenne poczynania) i świętym spokojem, który cenię ponad wszystko. ;) Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz