Weszłam tutaj po dłuższej przerwie, przeczytałam ostatni post i zastanawiam się, co poszło nie tak. Dlaczego tak dobrze wychodzi mi teoretyzowanie, a życie wszystko weryfikuje i dni płyną nie tak, jakbym tego chciała, nie żyję tak, jak pragnę.
Prawda.
Niedługo przyjdzie mi się z nią zmierzyć. Ale czuję, że mnie wyzwoli.
Bolą mnie ostatnie dwa lata. Boli mnie kolejne rozpoczynanie od nowa. Boli mnie mój "koczowniczy" tryb życia. Boli mnie, że nie mam nadal swojego miejsca i że wszędzie jestem tylko gościem. Boli mnie, że chodzę w kółko i nie ma w moim życiu progresu (chyba, że jest, tylko ja go nie zauważam).
Ale, mimo wszystko, czuję, że powoli przebudzam się z tego dwuletniego letargu. Wypływam na powierzchnię. Płynę ku - bądź co bądź nikłemu - światełku. I chociaż czeka mnie jeszcze sporo łez, bólu i cierpienia, to mam w sobie dziwny spokój i nadzieję.
Będzie dobrze, musi być.
Everything that's broke
Leave it to the breeze
Let the ashes fall
Forget about me
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz