Potrzebne mi te kilka dni oddechu. Ostatnie miesiące to cotygodniowe wyjazdy, raz tu, raz tam, nawet nie rozpakowywałam torby, bo zaraz trzeba było ją pakować i ruszać dalej. Jedyny plus tego jest taki, że wtedy czas płynie w zawrotnym tempie. Od weekendu do weekendu. Ale czy to taki jednoznaczny plus...
Najgorsza jest świadomość, że mimo upływającego czasu, nic nie rusza do przodu. Zasiadłam na wygodnej chmurce strefy komfortu, marazmu, chodzenia na łatwiznę ze wszystkim i marnowania czasu na naprawdę bzdurne rzeczy.
"Z a c z n i j. Tak się czyści zatrutą rzekę. Jeśli się boisz niepowodzenia, zacznij mimo to, a jeśli nie można inaczej, to ponieś klęskę, pozbieraj się i zacznij od nowa. Jeśli znów się nie uda, to co z tego? Zacznij jeszcze raz. To nie porażka powstrzymuje - to niechęć do zaczynania od początku powoduje stagnację. Co z tego, że się boisz? Jeśli się obawiasz, że coś wyskoczy i cię ugryzie, to niech się to wreszcie stanie. Niech twój strach wyjrzy z ciemności i cię ukąsi, żebyś miała to już za sobą i mogła się posuwać dalej. Przezwyciężysz to. Strach minie. Lepiej, żebyś wyszła mu naprzeciw, poczuła go i pokonała, zamiast mieć w nim wieczną wymówkę do czyszczenia rzeki."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz