"Przez cały czas było tak, jakby żyły w niej dwie osoby. Lubiła się podobać, lubiła przyciągać wzrok, ale nienawidziła być w centrum uwagi. Lubiła być jak wiatr. Niewidoczna, ale odczuwalna. Delikatna i niszczycielska."
Niszczycielska być nie lubię, chyba, że chodzi o zrównywanie wszystkiego z ziemią, by zacząć budowanie od nowa. To czasem jest konieczne, chociaż życzyłabym sobie, by nie musiało mnie to już spotkać nigdy więcej. Tak jak śpiewał pan Cugowski - po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój. Nastał dzień i spokój, tak jakby zgubiony element układanki w końcu wszedł na swoje miejsce. Chociaż te puzzle mają jakieś kilkadziesiąt tysięcy elementów i nie jestem nawet w połowie ich układania, to co dnia staram się odsiewać te części, które nie pasują do mojej układanki i zajmować się tymi odpowiednimi, by wszystko znalazło swoje, właściwe miejsce.Chociaż nigdy tak naprawdę nie chciałam takiego "odsiewu", nie uważam, żeby w życiu nie było miejsca dla ludzi, którzy nie pasują do mojej układanki. Ale czasem próbując połączyć dwa niepasujące do siebie puzzle na siłę, można je zwyczajnie zniszczyć i nie dać im szansy na odnalezienie swojego, idealnie pasującego miejsca, swojego świata, gdzie będą akceptowane, szanowane, kochane i doceniane.W życiu kieruję się (jak lekarz) zasadą- po pierwsze: nie szkodzić. I tak, często mi to nie wychodzi. Czasem popełnię błąd. Czasem "pacjent umrze" (oczywiście w przenośni). Ale patrzę na życie z większej perspektywy, niż miesiąc, rok czy dwa lata. Jeśli moje życie wisi na włosku, to pomagam najpierw sobie. Niech nazwą to egoizmem, trudno, wolę być egoistką niż umrzeć za życia.
Cieszę się, że w Twoim życiu nastał dzień i spokój. A odrobina egoizmu to zdrowy odruch, warto o tym pamiętać.
OdpowiedzUsuń