Twój śmiech ciągle dźwięczy mi w uszach.
Wszystko tu na Ciebie czeka.
My czekamy.
Jeśli szukać w tym sensu, to ostatnie trzy miesiące przyzwyczajałeś nas do swojej nieobecności, przygotowywałeś do odejścia. Chociaż nigdy nie padły te słowa. Mowa była do ostatniej chwili o walce, o przetrwaniu trudnych chwil, o tym, że trzeba czasu. Czasu, którego Ci zabrakło.
Ostatni Twój tydzień bolał strasznie. Bezsilność, gasnąca nadzieja, ból, niemoc, złość. Potem zasnąłeś, zgasłeś, odszedłeś po cichu, w pokorze. Tak jak żyłeś. Gdzieś tam na pewno jest Ci lepiej.
W dobrych zawodach wystąpiłeś, bieg ukończyłeś...
Twoje życie było piękne i pełne. Dziękuję Ci za Twoje życie. I za moje życie.
Myślę, że straciłam najwierniejszego kibica i największe wsparcie w moim życiu. Choć bywało różnie.
Bądź blisko mnie, jeśli możesz, Tato.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz