wtorek, 26 kwietnia 2016

Refleksja ;)

"Kiedy kobiety nie umieją odmawiać (…), upada kultura i więdną sztuki piękne. Kiedy kobieta potrafi powstrzymać rękę, ściągającą jej majtki, ręka pisze "Cierpienia młodego Wertera", układa elegie, tworzy piękno i sięga po pojedynkowy pistolet, którego strzał otwiera oceany uczuć subtelnych i tkliwych." / Leopold Tyrmand

Rozbawiły mnie te słowa i skłoniły do głębszej refleksji, a wręcz natchnęły do stworzenia notki. :D
Kiedyś kobiety potrafiły odmawiać, nawet, gdy było to już głębokie uczucie, poprzedzone długą znajomością oraz staraniami ze strony mężczyzny. Przecież żaden nie cierpiałby ani nie sięgał po pistolet, gdyby odmówiła mu obca kobieta, z którą nie łączyłaby go miłość. 
I stąd wyłania się smutny wniosek, dlaczego w dzisiejszych czasach większość odmawiających kobiet nie wzbudza w mężczyźnie takich werterowskich stanów. Otóż dlatego, iż mężczyzna wie, że jeśli nie ta, to następna. Przecież chodzi tylko o jedno. 
A więc motywacja to żadna dla odmawiającej kobiety, że niby mężczyzna popadnie w depresję i zacznie pisać dla niej wiersze. Może tak było kilkaset lat temu. W dzisiejszych czasach odmówi jedna, a kolejne dwadzieścia będą chętne. Więc nad czym tu płakać? 

Nie obwiniam mężczyn. Winne są - rzecz jasna - kobiety. Z wyjątkiem tych "co dwudziestych, odmawiających".


Nasza kultura już dawno upadła i leży obłocona na ziemi. Ciężko podnieść ją kilku osobom, gdy kopie i opluwa ją cały tłum. 

Ale trzeba być wytrwałym w walce. Nie iść ślepo za tłumem. To, że jakieś zdanie podziela większość osób nie oznacza, że jest to słuszne zdanie. Tylko martwe ryby płyną z prądem. ;)

Ratujmy subtelne uczucia i sztuki piękne. Odmawiajmy! :D

niedziela, 24 kwietnia 2016

Idź, gdzie chcesz...


"Miłości, nadziei - naładuj w kieszenie - i chleb
Potem idź, gdzie chcesz
Aż najmniejsza z dróg
Dotknie Twoich stóp
Wtedy stań na najwyższej z gór
I połknij wiatr, byś wykrzyczeć mógł:
Ja tańczę, a niebo gra
Ja śpiewam, przeniebieski czas..." / Coma

wtorek, 5 kwietnia 2016

Zacznij żyć właśnie dziś. Jest o wiele później, niż Ci się wydaje.

"Świadomość, że kurczowe trzymanie się beznadziejnej sytuacji jest spowodowane lękiem przed tworzeniem nowej rzeczywistości stanowi pierwszy krok do zmiany. Bez względu na to, jakie emocje lub przekonanie w sferze nieświadomej powstrzymuje cię przed ukształtowaniem własnej rzeczywistości, możesz nauczyć się dystansować wobec nich, przypominając sobie inne lekcje, które już opanowałeś — świadomości i dobrych chęci. Kiedy uświadomisz sobie przeszkody i będziesz miał dobre chęci, żeby je przezwyciężyć, dasz sygnał światu, ze jesteś gotowy do podjęcia życia, które będzie dla ciebie najwłaściwsze."

Jestem gotowa...?



"Tak wiele można zdziałać każdego dnia. Możesz kogoś rozbawić, wywołać na jego twarzy uśmiech, dać mu nadzieję albo skłonić go do zastanowienia. Najważniejszym dniem w roku nie jest Boże Narodzenie ani Wielkanoc, Twoja rocznica ani urodziny, tylko ten dzień, który właśnie trwa, więc wykorzystaj każdą minutę. Żeby to zrobić, będziesz się musiał ubrudzić, bo tak działa świat. Owszem, życie to prezent, ale nie licz na pudełko z kokardką. Wiele lat temu pewien ksiądz jezuita zarzucił mi, że staram się żyć zbyt ostrożnie. Powiedział, że zachowuję się tak, jakbym dostała piękną sukienkę, włożyła ją na przyjęcie, a potem siedziała cały czas pod ścianą, żeby jej nie zniszczyć. Jakbym zrezygnowała z ciasta, ponczu i zabaw, żeby się nie ubrudzić. Miał rację. Tak bardzo bałam się cierpienia, porażki - tak bardzo bałam się życia - że obserwowałam je tylko stojąc z boku. Ale to już przeszłość. Już się nie martwię, czy się ubrudzę, tylko bawię się na całego... i bardzo możliwe, że wyjdę z tego przyjęcia jako ostatnia." / Regina Brett

Nie tyle boję się porażki czy cierpienia, co staram się wszystko kontrolować i nie dopuścić do jakiejś niespodziewanej sytuacji. Wszystko kalkuluję, próbuję przewidzieć i kontrolować, żeby było tak, jak chcę. A to, co jest ryzykowne i niepewne - odstawiam na bok. I wybieram sprawdzone rzeczy. Niekoniecznie najlepsze dla mnie. Są po prostu znośne - bo sprawdzone i przewidywalne. 
Nigdy nie ma się pewności, czy ryzyko się opłaci. Dopiero, gdy spróbuje się opuścić bezpieczną przystań, wszystko staje się jasne. 

Mogę stać w jednym punkcie i narzekać na los, że tak już jest i nic nie mogę poradzić. 
Ale lepiej jednak wziąć życie w swoje ręce, bez względu na skutki. 
I na koniec wiedzieć, że się żyło. A nie wegetowało i godziło na życie, jakie tworzył za nas los, a nie my sami. 

Pozdrawiam Was, Ludki!