niedziela, 17 marca 2024

17.03.2024

Minął kolejny rok. W tym czasie przechodziłam przez różne meandry życia, decyzji lub ich braku, walki ze sobą i o siebie. Chcę powiedzieć, że bywało bardzo różnie. Patrząc na ten rok z  lotu ptaka, mogę podzielić ten czas na krótkie wzloty, bolesne upadki i długie polegiwanie i lizanie ran. Od kilku tygodni biorę głębsze wdechy, stawiam pewniejsze kroki, czuję wewnętrzny spokój, uśmiecham się do siebie. Przetrwałam, przeżyłam, przeczołgałam się do tego, co mam teraz. A co mam? I nie mówię tu o kwestiach materialnych, bo już jakiś czas temu zdałam sobie sprawę, że nic mi po nich. A więc, co mam? Chyba większy porządek w głowie i w sercu. Chociaż mówiąc o tych „porządkach” wiem, że to praca na całe życie, a nie jednorazowy wysiłek, dokończone dzieło zwieńczone drinkiem z palemką. Nic bardziej mylnego. To jak mycie zębów. Tylko regularne praktykowanie przynosi pożądane efekty. Więc idąc za tą metaforą chyba szukałam i, wydaje mi się, że udaje mi się znajdywać odpowiednią dla mnie technikę dbania o moje uzębienie. Bo, żeby było śmieszniej, każdy człek potrzebuje i ma inną, dobrą dla niego, technikę. To tak jak z własnym stylem. Podpatrzy się u kogoś, skopiuje, a później na ulicy czuje się jak przebieraniec. A nie ma nic piękniejszego niż czuć się po prostu i aż SOBĄ. Żyć w prawdzie. Przecież to o prawdę zawsze mi chodziło.

Ale cudnie pisać tu. Wrócić do korzeni. To jakby spotkać się z dawnym przyjacielem i móc mu, to co ważne, opowiedzieć.

Za niecałe trzy miesiące zostanę żoną. Jakkolwiek abstrakcyjnie to dla mnie brzmi, czuję się z tym… spokojnie. I po prostu dobrze. Czuję, że to dopiero początek. Że wiele się dopiero zacznie, wiele się otworzy, wiele się zdarzy. Dobrego i, pewnie też, złego. Ale idę w to. ;)

niedziela, 5 marca 2023

Wypatruję już tych cieplejszych dni. Przebieram nogami w oczekiwaniu na te długie, słoneczne popołudnia, błękitne niebo i wolność. Zimą czuję się, jak pod jakimś kloszem. Nic się nie chce, najlepiej to zostać pod kocem w domu. I w sumie to też jest potrzebne. Jesteśmy częścią przyrody. Wszystko zwalnia na zimę, odpoczywa, regeneruje siły, zasypia, hibernuje. Nie doceniałabym może tych pierwszych cieplejszych i dłuższych dni, gdyby nie te długie miesiące mroku, zimna, stagnacji.

Są plany na ten rok. Skupiam się na obszarach, które są dla mnie najważniejsze i będę je drążyć. Ponad wszystko jednak widzę, że zdrowie to podstawa. Ostatni tydzień był ciężki, poskładało mnie chyba pierwszy raz w życiu aż tak. Doszło do mnie, że nie jestem niezniszczalna, a zdrowie to nie bezwarunkowa oczywistość, tylko wartość o którą muszę dbać i być za nią wdzięczna.

Jestem dla siebie najważniejszym projektem w życiu. Moje szczęście jest dla mnie priorytetem. Dbam o siebie, szanuję siebie, wspieram, kibicuję. Staram się siebie poznać, zrozumieć. Tak pokierować swoim losem, by było mi dobrze. Żyć życiem wartym przeżycia. Nie sugerować się opinią innych. To ja znam siebie najlepiej i wiem, czego potrzebuję.

Ostatnio słyszałam inspirującą definicję odwagi. To cztery elementy:

1)     Zaufanie do siebie – największy z życiowych kapitałów

2)    Ryzyko – nie ma życia bez ryzyka

3)    Decyzje – te prawdziwe projekty realizuje się z pozycji serca a nie umysłu, bez kalkulacji

4)     Zaangażowanie – życie na pełen etat, z pasją


Chcę być odważna!

środa, 12 października 2022

12.10.2022


I przyszła jesień, nieproszona… Jeszcze stwarza pozory ciepłej, miłej, pogodnej, ale już straszy mroźnymi rankami osnutymi mgłą. Codziennie rano, patrząc jak wschodzi słońce i dzień budzi się do życia, dziękuję Bogu za ten kolejny świt, za kolejne doświadczenia – dobre czy złe, za ludzi, za rozmowy, za sprawy, za momenty, te miłe jak i trudne. Bo wiem, że wszystko jest po coś, przydarza się w jakimś celu, czegoś ma mnie nauczyć, przygotować, pracować nade mną, żeby stworzyć jak najlepszą wersję mnie. 

Widzę moje słabości, blokady w głowie, dołujące mnie przekonania, ale staram się to racjonalizować, tłumaczyć, szukać szerszej perspektywy. Dużo ostatnio we mnie refleksji. Dużo myśli. Szukam prawdy o sobie, szukam w sobie pragnień i marzeń, które zakopywałam grubą warstwą strachu przed odrzuceniem, chęci zadowolenia wszystkich dookoła, kompleksów, niepewności. Wsłuchuję się w siebie, obserwuję, staram się być dla siebie wsparciem. 

„Najpiękniej śpiewa ten, kto znalazł swoją pieśń” – ja wciąż jej szukam, na razie śpiewam covery, może nawet wychodzi mi to całkiem nieźle, ale wewnątrz czuję, że to nie jest całkowite wyrażenie siebie, że to nie jestem w 100% ja, że jest we mnie więcej, jest we mnie inaczej, że coś innego mi w duszy gra. Dostrzegam, jak bardzo jest to odległe od tego, co widzę dookoła, od tego, jak żyją inni i z jednej strony trochę mnie to zniechęca, ale z drugiej strony przecież to cudowne, że się różnimy, że mamy różne „przepisy” na życie, że dążymy w różnych kierunkach. 

Każdy, łącznie ze mną, ma prawo do szczęścia. Mam prawo obierać drogi, jakie chcę, bo tylko ja wiem, dokąd dążę. Inni mogą tego nie rozumieć, dziwić się, ale to przecież nie jest mój problem i nie muszę przejmować się tym, co myślą, czy mówią inni. Ważne jest, co myślę ja, co robię, na czym się skupiam, czemu poświęcam czas i uwagę. To tak cholernie ważne. I piszę to chyba po to, żeby się do tego nareszcie przekonać.

Październik… Równo rok temu zaczęło się wszystko sypać, moja psychika, potem zdrowie rodziców, aż do całkowitej utraty nadziei na koniec zimy. Chociaż było i nadal momentami jest cholernie ciężko, to czuję, że się podnoszę – silniejsza. Że te straszne doświadczenia nauczyły mnie więcej, niż poprzednie 10 lat życia. Straciłam coś, czego nie da się zastąpić, ale zyskałam wiele dobrego, czuję to w sobie.

Na tym zakończę.

Za stołem wyraźniejsze jeszcze od powietrza
Najdroższe cienie siedzą - coraz lżejsze, bledsze
A szklanki czas nie rozbił - cała, wieczna żyje
Choć ten, co pijał z niej, już z innych źródeł pije

O! nieśmiertelność rzeczy, o! pamiątki po nas
Bo to przecież nasz dom jest i opowieść o nas
To twoich palców ciepło, wciąż na tych klawiszach
Nasze w tych ścianach głosy i ta po nich cisza

środa, 17 sierpnia 2022

17.08.22

Życie nabrało tempa, próbuje się w nie zanurzyć i dostosować do zmian i nowości pojawiających się co dnia na horyzoncie. Brakuje mi trochę czasu dla samej siebie, ciszy, oddechu, ale znajdę to, chcę to znaleźć i znajdę. 

Teraz w pełni rozumiem znaczenie słów, że szczęście nie jest celem samym w sobie, ale sposobem podróżowania. Mój obecny sposób podróżowania obrał fajny kurs, jestem wreszcie szczęśliwa, co zapewne nie jest stanem na mur beton nie do ruszenia, zawsze pojawiają się gorsze momenty. Ale teraz, kiedy coś zaburza mi mój spokój po prostu działam. Jak coś uwiera, zastanawiam się, co chciałabym, żeby się zmieniło i pracuję nad tym, żeby poprawić sytuację do momentu, aż znowu nie odetchnę z myślą "okej, już jest w porządku". Koniec z nawarstwiającymi się problemami i rzeczami, które spędzają sen z powiek. 

Spełniam marzenia, snuję plany, co dnia próbuję wycisnąć jak najwięcej potrafię z każdej chwili. Pracuję nad sobą, nad swoimi myślami i przekonaniami, żeby nie kierowały mnie w "ciemną" stronę, chcę brać od życia wszystko, co najlepsze, stawiać sobie ambitne cele i bez strachu po nie sięgać. Żyję, idę każdego dnia o krok do przodu, choćby miał to być malutki kroczek, staram się być coraz pełniejszą, mądrzejszą, wartościowszą wersją samej siebie.

"Nie zazdrość innym sukcesu ani nie ubolewaj nad porażką, albowiem nie wiesz, co jest sukcesem czy porażką w końcowym rozrachunku duszy. Nie sądź pochopnie, co nieszczęściem jest, a co radosną okazją, dopóki nie przekonasz się lub zdecydujesz, jaki z tego zostanie zrobiony użytek [...] Ale nie osądzaj ani też nie potępiaj, gdyż nie wiesz, dlaczego coś się zdarza ani czemu służy. I zapamiętaj: to, co potępiasz, kiedyś potępi ciebie, a co osądzasz, tym się kiedyś staniesz." / "Rozmowy z Bogiem Księga I"

 

piątek, 10 czerwca 2022

10.06.22

Najpiękniejsze dni roku. Najdłuższe. Najjaśniejsze. Najzieleńsze. Pachnące wolnością, szczęściem, nadzieją, marzeniami. Chcę wycisnąć z nich jak najwięcej, żeby nie żałować, że przeminęły w mgnieniu oka. Chcę, żeby coś zmieniły. Chcę, żeby coś we mnie wskrzesiły.

Było źle. Ale nie o tym. Było, minęło.

Chcę oczyścić głowę. Pić wodę z miętą i cytryną. Chodzić, dużo spacerować. Biegać o wchodzie lub zachodzie słońca. Uczyć się na pamięć każdego kamyka, każdej trzciny, każdego listka, każdego koloru, każdego zapachu. Wdychać całą tą cudowność, której nie da się opisać. Ogrzewać się ciepełkiem, którego tak brakowało. Wietrzyć myśli, okrywać je ciepłym powiewem lata. Wzruszać się zachodami słońca. Widzieć, słyszeć i czuć to wszystko. Doświadczać.

A resztę po prostu przeżyć. Robić swoje, jak najlepiej.

Sporo mam przemyśleń ostatnio. Na przykład dzień mamy przyniósł mi taką refleksję:

„Nie miej żalu do mamy, że nie wychowała Cię na wojowniczą księżniczkę, kiedy sama urodziła się kopciuszkiem.”

To zdanie coś we mnie przełamało. Eureka! Nieważne, jak wychowała mnie mama. Zrobiła dla mnie wszystko jak najlepiej potrafiła. Jestem dorosła. To ja decyduję, czy stanę się wojowniczką, czy kopciuszkiem, żebrzącym o okruszki miłości i szacunku. Jestem tym, kim chcę być, a wszelkie ograniczenia są tylko w mojej głowie i nad tym chcę pracować.

Mam w sobie dużo do przepracowania. Masa złości, frustracji, chorych przekonań. Ale chcę powalczyć. Z sobą, o siebie.

Szukam swojego bezpiecznego miejsca. Na razie odkrywam je w słowach i bieganiu. I chcę to rozwijać. Małymi krokami. Wypracować nawyki. I żyć. Planować, realizować, dążyć. Nadawać życiu sens.


„Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja…”

poniedziałek, 4 kwietnia 2022

04.04.22

 


Tyle historii, które zabrał wiatr
Nie słychać ich już
Nie zostanie po nich żaden ślad
Ktoś inny ma klucz
Istnieją tylko w myślach
I w sercu, póki trwa obieg krwi
Zostaną wspomnieniami
Jak ktoś, kto wszedł na swój życia szczyt
I śpi

Wiem, widzisz mnie też
Jesteś jak gwiazda
Za widnokręgiem
Przyszedł po Ciebie ktoś
Kto był Ci słońcem, ciałem, powietrzem
Wiem, dobrze tam jest
Choć słów używam wciąż zbyt banalnych
Ściskam Cię poprzez noc
Z dopiskiem: żyję, jak Ty, tak naprawdę


poniedziałek, 7 marca 2022

07.03.22

 

Mgli mnie.

Wszystko tu na Ciebie czeka.
Kurtka i czapka odwieszone niedawno w korytarzu. Buty. Telefon. Ubrania odłożone na lepszą okazję, które zawsze szkoda Ci było ubierać. Przyczepa z drewnem na podwórku. Ogródek, narzędzia, każda ścieżka i każde drzewo. Sprawy do załatwienia. Historie i żarty do opowiedzenia. Plany, marzenia.

Twój śmiech ciągle dźwięczy mi w uszach.

Wszystko tu na Ciebie czeka. 

My czekamy.

Jeśli szukać w tym sensu, to ostatnie trzy miesiące przyzwyczajałeś nas do swojej nieobecności, przygotowywałeś do odejścia. Chociaż nigdy nie padły te słowa. Mowa była do ostatniej chwili o walce, o przetrwaniu trudnych chwil, o tym, że trzeba czasu. Czasu, którego Ci zabrakło.

Ostatni Twój tydzień bolał strasznie. Bezsilność, gasnąca nadzieja, ból, niemoc, złość. Potem zasnąłeś, zgasłeś, odszedłeś po cichu, w pokorze. Tak jak żyłeś. Gdzieś tam na pewno jest Ci lepiej. 

W dobrych zawodach wystąpiłeś, bieg ukończyłeś...

Twoje życie było piękne i pełne. Dziękuję Ci za Twoje życie. I za moje życie. 

Myślę, że straciłam najwierniejszego kibica i największe wsparcie w moim życiu. Choć bywało różnie. 

Bądź blisko mnie, jeśli możesz, Tato.